piątek, 31 maja 2013

Krytykować rzecz ludzka

Karolina Korwin – Piotrowska, postanowiła prześwietlić świtę polskiego „szołbiznesu”. Celebryci mieli się bać, bo „Bomba” ponoć tykała… 





















Dostajemy w ręce przyzwoitą, ponad trzystu stronicową książkę. A w niej, wybór najbardziej charakterystycznych osób ze śmietanki towarzyskiej polskiego show biznesu. Korwin Piotrowska, przedziera się przez życiorysy znanych i nie unikając często gorzkich ocen, tworzy ich subiektywne sylwetki.

Oprócz tego, że znajdujemy tu celebrytów na czele z Natalią Siwiec i Dodą, przeczytamy o tych, którzy pozowania na ściankach unikają jak ognia. Mowa między innymi o Kasi Nosowskiej, czy Meli Koteluk. Pod ocenę trafiają szafiarki, styliści, geje, miłośniczki botoksu.  Tak samo ci, którzy swoją sławę osiągnęli w sieci – Lekko Stronniczy, prześmiewcze MakeLifeHarder, czy Niekryty Krytyk.

Choć we wstępie Korwin - Piotrowska sugeruje, że mamy przygotować się na „niezłą jazdę”, to niestety  wspomniany wstęp, jest jednym z najlepszych elementów książki. Prócz wzmianek, że autorce piwo najlepiej smakuje w towarzystwie Anny Marii Jopek, a Maciej Orłoś uratował ją z rąk bandytów na jednym z bankietów, nie dowiemy się nic co uchyliłoby choć rąbka tajemnicy. Tego, czego przeciętny Kowalski wiedzieć nie może. Prócz osobistych wstawek, nie znajdujemy tu nic, czego wcześniej nie można było przeczytać na plotkarskich portalach.


Pytanie na odwrocie książki „Kto powinien się bać?” sugeruje, że będziemy mieć do czynienia z bezpardonową i subiektywną oceną celebrytów. Autorka słynie z tego, że mówi wprost.  Nie dziwne są teksty o waginie zamiast ust u Siwiec, cyckach, ustach czy innych częściach ciała zasługujących na swój pesel. Karolina Korwin – Piotrowska, wbrew pozorom wiele gwiazd oceniła bardzo łaskawie, a nawet wystawiła kilka laurek.

Książkę czyta się dobrze, ale brakuje tu zasadniczej rzeczy  -  zaskoczenia.  Nie ma tytułowej „Bomby”. Jak na inteligentną osobę jaką jest autorka,  tytuł okraszony jest tanimi do bólu hasłami reklamowymi. Nie wiem jaki był cel powstawania takiej książki, ale może pani Karolina uzbiera sobie na mieszkanie.  

piątek, 24 maja 2013

tekturowelove



Lofotowy wystrój, designerskie wnętrze. Dobra kawa i zero skojarzeń ze sztampowym Krakowem. Dzisiaj jemy w Tekturze. 



Tektura mieści się w kamienicy przy Krupniczej, niedaleko od Rynku Głównego. Swoim wystrojem nie nawiązuje w żadnym stopniu do tradycji miasta. I dobrze. To surowe, loftowe wnętrze. Niby niedokończone, choć  przemyślany jest tu najmniejszy szczegół. Białe ściany, kable, zwisające żarówki, stalowe lampy, równoważą drewniane stoły i podstarzałe krzesełka. Pojawia się dysonans, bo mimo surowości, jest bardzo przytulnie. 



Trudno nie zauważyć nasilającej się nowej miejskiej mody na śniadaniowe knajpy. Tektura to kawiarnia specjalizująca się w porannym menu. Znajdziemy tu typowe śniadaniowe zestawy, na leniwe, przedłużające się przedpołudnia. Możemy wybierać między wieloma rodzajami kaw. Od tych tradycyjnych, po nowe smakowe kompozycje. Jeśli ktoś kawoszem nie jest, to warto zamówić koktajle i smoothies ze świeżych owoców. W menu dominują kanapki, słone tarty, sałatki, choć słodkie croissanty i ciasta też tu znajdziemy. 

Kraków to miasto niewątpliwie piękne, choć czasem do bólu tradycyjne. Tektura swoim nieco przemysłowym wystrojem, mogłaby idealnie wpasować się w klimat Zabłocia. Znajduje się jednak niedaleko Rynku Głównego, i wychodzi jej to na dobre. Trochę wielkomiejskiej atmosfery, zdrowego jedzenia i prostoty w dobrym tego słowa znaczeniu, wśród wiekowych kamienic brakuje.




sobota, 18 maja 2013

"Świadomość, że cuda się zdarzają, wielu ludziom daje siłę do życia"


Pat Peoples, nauczyciel historii, facet po trzydziestce, wreszcie opuszcza "niedobre miejsce", czyli szpital psychiatryczny. Infantylnie wierzy, że jeśli będzie miły i dobry, przeczyta ważne dzieła literatury amerykańskiej, codziennie pokona biegiem trasę 15 kilometrów oraz wykona zestaw ćwiczeń w swojej prowizorycznej, piwnicznej siłowni jego życie wróci na właściwe tory. Pat robi to wszystko dlatego, by zakończył się czas rozłąki z ukochaną żoną Nikki. Niestety, jak to w życiu bywa sprawy nieco się komplikują. Pat nie pamięta ostatnich czterech lat swojego życia, miewa wybuchy agresji, musi łykać kolorowe pastylki, Kenny G i jego twórczość zupełnie wyprowadzają go z równowagi, a rodzina ukrywa przed nim znaczące fakty. Mimo to na drodze naszego bohatera pojawia się równie pokręcona, co piękna Tiffany, która stopniowo sprawia, że życie Pata zaczyna przybierać zupełnie inny wymiar. Nie będę zdradzać szczegółów fabuły, ponieważ notka ma zachęcić do sięgnięcia zarówno po film, jak i książkę.





Na polską premierę filmu "Poradnik pozytywnego myślenia" oczekiwałam od pojawienia się jego zwiastuna. W przypadku tego obrazu na największe uznanie zasługują aktorzy i nie mam tu tylko na myśli zdobywczyni Oscara i Złotego Globu za rolę Tiffany, czyli Jennifer Lawrence. Świetne role stworzyli: Robert De Niro - dosyć ekscentrycznego ojca głównego bohatera, oraz Jacki Weaver, która wcieliła się w postać matki-opiekunki. Nie można pominąć nazwiska Cooper (Bradley Cooper zagrał głównego bohatera), które zdecydowanie jest wabikiem żeńskiej części publiczności. Zdania na temat obrazu są podzielone, jednak uważam, że jest to dobra ekranizacja książki.



Matthew Quick na pozór nie stworzył spektakularnie odkrywczej historii. Jednak nie można odmówić tej książce czegoś niezwykłego. Napisana z humorem i lekkością, pełna entuzjazmu, wciągająca powieść sprawia że 374 stron druku znika błyskawicznie pod palcami czytelnika. Jeśli sugerując się tytułem liczycie, że w książce znajdziecie receptę na to, jak szczęśliwie żyć, możecie być odrobinę zawiedzeni. Jednak ta historia jest pełna wzruszeń, a także wiary; wiary w miłość, lepsze jutro i w to, że nigdy nie należy się poddawać, bo cytując głównego bohatera: rób wszystko jak najlepiej i myśl pozytywnie, a pojawi się promyk nadziei.

wtorek, 14 maja 2013

Piękny koniec piękny początek

Mikromusic istnieje na polskiej scenie od ponad dziesięciu lat. W tym roku ukazał się ich piąty album „Piękny Koniec”. To pierwszy krążek wydany przez EMI Music Poland.




Grają muzykę niemedialną, a pojawili się w ogólnopolskich stacjach radiowych i muzycznych telewizjach. Zdziwienie było wielkie, gdy teledysk do „Takiego Chłopaka” emitowano na VIVA Polska. Nie wiem, czy to powód do dumy, ale widać podpisanie kontraktu z dużą wytwórnią przedłożyło się na wzrost popularności.

Mikromusic cechuje muzyczny minimalizm. Główne składowe albumu, to delikatne gitarowe riffy, skrzypce, klawisze i ciekawa barwa Natalii Grosiak. Posiada głos, który sprawia wrażenie wiecznie uśmiechniętego. „Piękny koniec” to w dużej mierze zabawa słowami i poetyckie teksty. Natalia utwierdza w przekonaniu, że nasi rodzimi artyści powinni śpiewać po polsku.  W jej wykonaniu, ojczysty język brzmi niesamowicie dźwięcznie i cokolwiek by nie śpiewała, było by to zjawiskowe.

Na tym albumie nie znajdziemy jazzowych wpływów, które było słychać na poprzednikach. „Piękny koniec” jest raczej pięknym początkiem nieco innego brzmienia Mikromusic. Album może śmiało pretendować do najlepszych polskich albumów wydanych w tym roku. Jak się słucha, to cytując: „pod sercem tak ciepło, że topi lód”. 




środa, 8 maja 2013

zMIKSowani

Wysiadając z tramwaju na przystanku Bagatela, przy ulicy Dunajewskiego, nie trzeba się długo zastanawiać jaką knajpkę wybrać. Najbliżej (i najlepiej) do Shake & Bake!


Jest to lokal z tych, który mimo małej przestrzeni potrafi zdziałać wielkie rzeczy, a jeśli nie wielkie, to na pewno pyszne. Do wyboru koktajle, szejki, również te na ciepło, no i oczywiście wypieki. Przeglądając menu pojawia się największy dylemat, a z nim pytanie: co zamawiamy?! Bo wybierz człowieku jednego, z pośród tylu szejków, tylu konfiguracji i zaskakujących smakowych połączeń. Przykład, choćby szejki z dodatkiem mentosów lub zozoli, czy koktajl z energy drinkiem i skittlsami. 


Oczywiście nie brakuje tych tradycyjnych smoothies z owoców, wśród nich znajdą się też śmiałe połączenia z dodatkiem szpinaku lub buraków. Dla ciastkowo - cukierkowych łasuchów, dobrym wyborem może być Ciuciubabka, czyli shake waniliowy z batonem, którego wybieramy z wiszącej na ścianie gablotki. Jeśli nie to, to może banan z masłem orzechowym, malina i czekolada, albo klasycznie vanilla lub chocolate shake? Do tego, na miejscu, możemy wybierać pośród świeżych wypieków - słodkich lub słonych muffinek, tart, babeczek, ciast brownie i batonów muesli. 

Niewielki, bo mieszczący może cztery stoliki lokal jest przytulnym miejscem na kawę i ciacho. Chodząc tu codziennie, przez miesiąc czasu, może uda nam się spróbować wszystkich rodzajów szejków. Jest jednym z miejsc, które przede wszystkim jest świadectwem tego, że okolice Krakowskiego Rynku wracają do łask i przestają się kojarzyć z tradycyjnymi knajpami dla napływających turystów. Zastępują je te mające do zaoferowania choć odrobinę unikalności, tak jak Shake & Bake.



























piątek, 3 maja 2013

Strumień dźwięku

W ostatnim czasie, w sieci pojawiło się wiele serwisów streamingowych, oferujących muzykę za darmo. Do wyboru mamy miliony utworów na życzenie, dostępnych przez jedno kliknięcie.

Jednym z takich serwisów jest Spotify. Logujemy się za pomocą konta na facebooku i pobieramy aplikację, która jest naszym odtwarzaczem muzyki i multimedialną biblioteką. Korzystając z wersji darmowej,  możemy odtwarzać muzykę na komputerze z dostępem do Internetu. Jest to możliwe, dzięki pojawiającym się reklamom. Jeśli wersja podstawowa nam nie wystarcza (ewentualnie denerwują nas reklamy), możemy wtedy wykupić pakiet Unlimited – bez reklam lub Premium, który umożliwia słuchanie muzyki off - line i na urządzeniach przenośnych. Oprócz tego, zaletą jest tworzenie się muzycznej społeczności przez obserwacje znajomych, artystów, tworzenie playlist. Jeżeli korzystamy z portalu last.fm, możemy połączyć oba profile, wtedy żaden utwór nie umknie scrobblingowi. 


Przedstawiłam typowy serwis streamingow na przykładzie Spotify. Takich serwisów jest coraz więcej i należy do nich między innymi Deezer i WIMP. To rozwiązanie ma to do siebie, że korzyść z niego jest obopólna. Zyskują na tym artyści, a my mamy świadomość, że jesteśmy fair. Niesamowita wygoda i możliwość słuchania tego, co przyjdzie nam na myśl. Plus dysk który nie będzie już zapchany tysiącami ‘empetrójek’. W tym momencie, wszystkie argumenty przemawiające za zabawą w torrenty stają się zbędne. Jak widać można słuchać legalnie i za darmo.

czwartek, 2 maja 2013

Kraków ćwiczy!


W minioną niedzielę, ostatnie piętro salonu Empik na Krakowskim Rynku Głównym, zgromadziło mnóstwo miłośniczek Ewy Chodakowskiej. Ona za to, naładowała je pozytywną energią, ale nie tylko!


























Ewy Chodakowskiej chyba nikomu nie trzeba już przedstawiać. Swoim podejściem, zaangażowaniem i miłością do aktywności fizycznej zaraziła setki tysięcy kobiet. Jej autorskie programy z ćwiczeniami, robią furorę, ale są ku temu podstawy. Wystarczy przejrzeć profil na facebooku, a tam efekty spektakularnych metamorfoz. Nie chodzi tu o same zmiany fizyczne, ale o zmiany sposobu myślenia i nauki akceptacji samej siebie.



























Po wydanych płytach, przyszła pora na książkę, którą stworzyła wraz ze swoim partnerem. "Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską", to gotowy przepis nie tylko na idealną figurę, ale przede wszystkim na zmianę swojego dotychczasowego stylu życia. 30 dni, a w ciągu nich trzydzieści półgodzinnych treningów i specjalnie ułożony smakowity jadłospis. Jedyne czego potrzebujemy, to własnego zaangażowania i motywacji.


























Jak komuś motywacji jednak brakowało, to mógł odwiedzić Krakowski Empik. Bo tam, z uśmiechem i pełnią optymizmu motywowała osobiście. Mimo tłumu fanów i długiej kolejki do podpisów, została do  ostatniej osoby, która chciała się z nią spotkać. Każdy miał możliwość zamieniania kilku słów, podpisu książki, czy zrobienia pamiątkowego zdjęcia. 



























W tym przypadku jedno jest pewne - mamy do czynienia z fenomenem.  Ewa wypełniła pewną lukę. Sprawiła, że wiele osób opuściło obszar swojej kanapy, a nasza aktywność fizyczna nie jest już tylko drogą do lodówki. Nauczyła bardziej zwracać uwagę na to co jemy, jak żyjemy. Pokazała, że wszystko jest w naszych rękach. Nie ma tu rzeczy nowych, to wszystko gdzieś było, ale teraz pojawiła się osoba, która pokazała jak wprowadzić to w codzienność. 


























Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...