niedziela, 28 kwietnia 2013

Wróbelek - Cafe Philo





Na św. Tomasza jest miejsce, gdzie od progu wita  barman z wyciągniętą ręką. Od razu przechodzisz z nim na ‘ty’. 

Siedzimy na zapadającej się kanapie wśród zapachu starych książek. Jemy szarlotkę, pijemy kawę i herbatę. Do każdej z nich, na małej karteczce dostajemy cytat - jeden autorstwa właściciela.

Miejsce niepozorne, przypominające antykwariat, ściany zapełnione obrazami, regały pełne książek. Półmrok, zasłonięte okna, muzyka, w tle Czesław Niemen. Inna czasoprzestrzeń. Z drugiej strony ostoja zwariowanych artystów, ekscentrycznych osobowości gotowych wdać się w dyskusję, a wieczorem wypić z Tobą wódkę. 

Nie czuć skrępowania, gdy przychodzisz tu samemu. Barman, niczym na amerykańskich filmach, oprócz Twojego imienia, wie jak nazywa się Twój pies i Twoje kochanki. Możesz poczytać, posiedzieć, pomilczeć, wypić, porozmawiać z właścicielem filozofem - panem Włodkiem. Jest obłędnie.


PS1. Z tego miejsca podziękowania dla S. czyli Bratniej Duszy, która to miejsce pokazała.
PS2. Nie ma zdjęć, bo i tak nie oddałyby klimatu panującego w tym wnętrzu.
PS3. Niewiele jest miejsc w Krakowie, gdzie wypijemy kawę i zjemy ciastko w sumie za 10 zł.
PS4. Pół żartem, pół serio - 2 zł duża kupa, 1 zł mała. 




sobota, 27 kwietnia 2013

Na starcie

Wczoraj do sprzedaży trafił pierwszy numer magazynu Women’s Health. Pismo z założenia jest siostrzaną edycją najbardziej poczytnego miesięcznika dla mężczyzn Men’s Health.




Wiele mówi się o kryzysie na rynku prasowym. Tymczasem, pojawiają się na nim coraz to nowsze tytuły.  Wspomnieć można o Harper’s Baazar, magazynie o modzie na licencji amerykańskiego wydawnictwa, który doczekał się polskiej edycji. Następny jest Woman’s Health - pismo przeznaczone dla aktywnych kobiet.

Liderem w tej tematyce zawsze był SHAPE, który praktycznie konkrecji nie miał. Do tego płyty z ćwiczeniami Ewy Chodakowskiej utrzymały go na tej pozycji. W maju zeszłego roku, pojawił się magazyn Happy!. Tematyka identyczna – sport, zdrowie, uroda, do tego niższa cena. W gruncie rzeczy, niczym nie ujmował magazynowi SHAPE, ale nie prezentował żadnej wartości naddanej. Po wydaniu sześciu numerów zniknął z rynku z powodu słabej sprzedaży.

Teraz pozycję lidera śmiało może zająć Women’s Health. Trzymam w ręce ponad 170 stron naprawdę dobrze wydanego magazynu. Niestety pierwsze co przyciąga moją uwagę, to tytuły z okładki. „Rozmiar w dół w 3 tygodnie – Zero ćwiczeń. Zero głodu” jest dla mnie trochę niepoważny. Jestem na to uczulona, ale taka już chyba przypadłość pism dla kobiet. Pomijając to, pomiędzy lekkimi ciekawostkami, znajdziemy artykuły na temat odżywiania, sporo ciekawych zdrowych przepisów. W tym numerze jest też kilka dobrych tekstów o zdrowiu – dwa z nich poświęcone kondycji skóry. Do tego rubryki fitness z ćwiczeniami, miejsce na urodę np. wybór najlepszych kosmetyków na lato. Podsumowując – jest to wszystko co krąży wokół zdrowego trybu życia i jak mówią wydawcy, zgodnego z rozwijającym się trendem "well - being". 




Rewolucji nie ma. Women’s Health jest typowym babskim pismem i godnym konkurentem dla innych lifestylowych magazynów zahaczających o tematykę fit, tym bardziej dla tego wspomnianego wcześniej SHAPE. Kolejny numer WH, ukaże się w październiku, następnie będzie ukazywał się w sprzedaży co dwa miesiące. 


Cały numer można przejrzeć pod linkiem.
Follow my blog with Bloglovin

piątek, 26 kwietnia 2013

Kopalnia muzycznych inspiracji

W sieci istnieje wiele miejsc, gdzie możemy spotkać osoby podzielające nasze zainteresowania. Dla muzykomaniaków (bez wątpienia!) takim portalem jest last.fm. 



To przede wszystkim darmowa aplikacja z której można korzystać zarówno na komputerze, jak i w telefonie. Aplikacja po skonfigurowaniu z naszym odtwarzaczem muzycznym (m.in. winamp, foobar 2000, Windows Media Player) scrobbluje, czyli przesyła słuchane przez nas utwory na nasz profil tworząc rankingi. Dzięki temu możemy stworzyć zestawienia najczęściej słuchanych, a także ulubionych utworów i wykonawców. Założenie własnego profilu oraz pobranie aplikacji zajmuje dosłownie kilka chwil. Last.fm pozawala także na dodawanie innych użytkowników do grona znajomych, wysyłanie wiadomości prywatnych, dodawania komentarzy do profilu (shoutbox), dołączanie do grup, a także połączenie ze swoim kontem na Facebook'u. Last.fm ułatwia nam (poprzez wyświetlanie propozycji) poszukiwanie artystów, utworów, koncertów, które odpowiadają naszym preferencjom muzycznym. To całkiem przyjemne posiadać w sieci przestrzeń, gdzie każdy może poznać nasz gust muzyczny, ulubioną piosenkę, czy nowo odkrytego artystę, w którym zakochaliśmy się bez pamięci. 

Last.fm jest miejscem, gdzie możemy poszerzyć swoje muzyczne horyzonty, a przy okazji poznać wiele ciekawych osobowości. To bez wątpienie kopalnia muzycznych inspiracji, więc może i Ty dołączysz dziś do naszej społeczności?

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Justinland



Justin Timberlake powrócił po siedmiu latach od wydania swojej ostatniej płyty. Wiele mówi się o tym, że po jej wydaniu walka o miano króla popu, będzie toczyć się tylko o srebro.



Wieczny chłopiec – do takiego wizerunku przyzwyczajał przez lata. Zaczynał jako dziecko od członkostwa w Mickey Mouse Club - amerykańskim programie Walta Disneya. Tam, gdzie wyłoniły się ówczesne gwiazdki kultury pop - Ryan Gosling, Christina Aguilera czy Britney Spears, z którą później przez lata tworzył medialny związek. Fala popularności nastąpiła od czasów działania   ‘N Sync. Działalność boysbandu zaowocowała falą popularności, czterema albumami sprzedanymi w 50 milionowym nakładzie na całym świecie i bezwarunkową miłością milionów nastolatek.

Solowa kariera Justina Timberlake’a nie jest bogata w ilość wydanych płyt. Pierwszym albumem jest Justified wydany w 2002 roku, nad którego produkcją czuwali Neptunes i Timbaland.  Pięć singli na liście Billboard i poczwórna platyna. Po jej wydaniu nie poszedł za ciosem, stanął w cieniu muzycznej sceny, pojawiając się od czasu do czasu na gościnnych występach u innych artystów. Na kolejną odsłonę, fani musieli czekać kolejne 4 lata. Wtedy to, powrócił z kolejnym albumem FutureSex/LoveSounds, który podobnie jak poprzednik, pokrył się poczwórną platyną w Stanach Zjednoczonych.






Na wydanie nowego materiału fani już przestali liczyć. Historia jednak lubi się powtarzać i Justin powrócił z  The Experience 20/20. Gwałtownych zmian w stylu nie zauważymy. Jest trochę wolniej i dojrzalej. Zamiast Timbalanda z masowych produkcji, który wyskakiwał ze swoimi pseudo raopwanymi wstawkami, mamy naprawdę dojrzałe kompozycje zawieszone gdzieś pomiędzy dobrym popem, a r&b. Pełno jest muzycznych smaczków, wstawek, akcentów. Oglądając teledysk Suit & Tie i patrząc na Justina mamy do czynienia bardziej z dżentelmenem, niż chłopcem z czasów Justified. Takie też wrażenie odnosi się widząc drugi teledysk promujący, zadedykowany Jessice Biel, czyli Mirrors. Cała stylistyka utrzymana jest gdzieś między nowoczesnością a klasyką. Album jest dopracowany do perfekcji. Na złość radiowcom, dominują dłuższe utwory, większość z nich trwa około siedmiu minut. 





The Experience 20/20 zaciekle się broni swoją dojrzałością. To zabieg przemyślany. Timberlake przekroczył już próg trzydziestki i raczej wątpliwy jest powrót do stylistyki z Rock Your Body. Jest to album dobry, ale taki przez który trzeba się trochę przegryźć. Nie jest już tak medialny jak jego poprzednik. Prawda jest taka, że co by nasz Justin nie zrobił i tak będzie kochany przez tłumy. Czasem odnoszę wrażenie, że jakiego albumu by nie wydał, powrót po tak długiej nieobecności i tak wyniósł by go na piedestał. W tym przypadku nie ma obawy o jakość. Pokazał, że można robić pop dla bardziej wymagającego słuchacza. 

czwartek, 18 kwietnia 2013

Francuskie śniadanie?


Krakowski Charlotte po pojawieniu się w sieci prześmiewczych zdjęć z bułką tartą za 7 złotych stał się obiektem wielu żartów i kpin. Nie zmienia to faktu, że jest to miejsce w którym się bywa. Oto enklawa wszystkich hipsterów.







Z zewnątrz przyciąga smakowicie wyglądającymi wypiekami, które widać przez szklaną witrynę. Pozornie wyglądający na niewielki lokal, skupia wewnątrz całkiem sporą przestrzeń, dzielącą się na trzy poziomy. Jasne pomieszczenie z wielkim wspólnym stołem, widokiem na plac Szczepański, plus antresola. Niżej, schodząc po schodach, znajdziemy się w piwniczym lokalu. Światło wpada tu jednak przez dachowe okna. Najprościej mówiąc, znajdujemy się w piekarni – piece, połączenie przemysłowego wyglądu, ze spiżarnianymi półkami na których stoją konfitury. Z założenia możemy oglądać pracę piekarza i powstające na miejscu specjały.




W menu królują głównie dania śniadaniowe, które możemy jeść bez względu na porę dnia, od rana do wieczora. Wybierać możemy z różnego rodzaju zestawów śniadaniowych - koszyków pieczywa z konfiturami, tac francuskich serów, granoli z jogurtem po omlet. W menu znajdziemy kanapki na ciepło lub zimno. Wypijemy bardzo dobrą kawę latte z peerelowskim akcentem, w kubku na którym brakuje tylko napisu „Społem”. Zjemy też przyzwoitego croissanta. Miła obsługa działa sprawnie i z uśmiechem na ustach, więc trochę dziwią mnie opinie o rzekomo słabej organizacji. 





Charlotte będący obiektem częstych żartów, okazał się w gruncie rzeczy jednym z ciekawszych miejsc w Krakowie. Zamiast wybrać się na kolejną kawę do sieciowej kawiarni pokroju Coffee Heaven lub Starbucks'a, może warto zawitać do innego, klimatycznego lokalu np. tego przy placu Szczepańskim. 




















środa, 17 kwietnia 2013

Wstępniak

Pomysł założenia bloga, zrodził się w naszych głowach jakiś czas temu. Teraz chcemy tworzyć miejsce wśród blogów, gdzie będzie można znaleźć odrobinę więcej treści. Mamy nadzieję, że znajdą się osoby które zainteresujemy. MIKS MASZ - nasz subiektywny przegląd tego, co warto usłyszeć, zobaczyć, przeczytać, spróbować.

Miłego czytania!

Kasia i Gosia
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...