Woody Allen w filmie „Blue
Jasmine” wrócił do rodzimej Ameryki kończąc z filmowymi pocztówkami z Europy.
Jednocześnie stworzył jeden z najsmutniejszych filmów w swojej karierze.
Głowna bohaterka - Jasmine to przyzwyczajona do luksusowego
życia utrzymanka męża. Pewnego dnia traci wszystko. Jej życie obraca się o sto
osiemdziesiąt stopni. Zmuszona sytuacją, zwraca się o pomoc do przyrodniej siostry
z którą nie utrzymywała kontaktu, aż do obecnych życiowych zawirowań. Wprowadza
się do jej mało gustownego mieszkania w San Francisco, gdzie stara się zacząć
nowe życie. Nie stroniąca od alkoholu i środków uspokajających Jasmine, próbuje
odnaleźć się w nowej codzienności wśród klasy średniej.
Woody Allen pierwszy raz od
dłuższego czasu zaskoczył. Po pierwsze, nikomu nie robi reklamy - przestał
promować europejskie stolice. Po drugie
– dawno nie był tak smutny i prawdziwy. Oglądając „Blue Jasmine” mamy do
czynienia nie tylko z gorzką komedią o nieporadnej damie z Nowego Jorku, ale o gubiącej
wierze w złudzenia, która w efekcie doprowadza do klęski. Woody Allen wyśmiewa
stereotypy bez wyjątków. Na magiel bierze nie tylko zamożnych bywalców salonów,
jak również klasę średnią.
Nie można mówić o „Blue Jasmine”
bez nawiązania do głównej roli. Woody Allen znany z umiłowania do wąskiej grupy
aktorek, tym razem postawił na Australijkę, Cate Blachett. W zachwytach nad
rolą rozbitej, pozbawionej majątku kobiety, nie ma ani odrobiny przesady. To
właśnie ona rozdała karty, kreując świetną rolę odrealnionej, pociągającej z
butelki elegantki neurotyczki.
Allen słynie z filmów gdzie
główną rolę gra dialog i ta tendencja nie zmienia się w najnowszym filmie. Produkcja
jednak znacząco różni się od poprzedników – lekkich, przyjemnych komedii, które
nie koniecznie zostawiały duże pole do refleksji po seansie. Oglądając „Blue
Jasmine” mamy do czynienia z sytuacją odwrotną - dramatem z domieszką typowego dla reżysera humoru, ale też miejscem dla zastanowienia o rządzącym się
materializmem świecie i wiarą w złudzenia.
Woody Allen tworząc swoje
poprzednia komedie zawsze potrafił utrzymać się na jednakowym poziomie. Jeśli
ktoś teraz będzie chciał powiedzieć, że „Woody Allen się kończy”, niech
koniecznie obejrzy „Blue Jasmine”, który całkowicie przeczy jego spadkowej
formie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz