sobota, 21 września 2013

BLUE JASMINE | recenzja

Woody Allen w filmie „Blue Jasmine” wrócił do rodzimej Ameryki kończąc z filmowymi pocztówkami z Europy. Jednocześnie stworzył jeden z najsmutniejszych filmów w swojej karierze.

Głowna bohaterka -  Jasmine to przyzwyczajona do luksusowego życia utrzymanka męża. Pewnego dnia traci wszystko. Jej życie obraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Zmuszona sytuacją, zwraca się o pomoc do przyrodniej siostry z którą nie utrzymywała kontaktu, aż do obecnych życiowych zawirowań. Wprowadza się do jej mało gustownego mieszkania w San Francisco, gdzie stara się zacząć nowe życie. Nie stroniąca od alkoholu i środków uspokajających Jasmine, próbuje odnaleźć się w nowej codzienności wśród klasy średniej.

Woody Allen pierwszy raz od dłuższego czasu zaskoczył. Po pierwsze, nikomu nie robi reklamy - przestał promować europejskie stolice.  Po drugie – dawno nie był tak smutny i prawdziwy. Oglądając „Blue Jasmine” mamy do czynienia nie tylko z gorzką komedią o nieporadnej damie z Nowego Jorku, ale o gubiącej wierze w złudzenia, która w efekcie doprowadza do klęski. Woody Allen wyśmiewa stereotypy bez wyjątków. Na magiel bierze nie tylko zamożnych bywalców salonów, jak również klasę średnią.

Nie można mówić o „Blue Jasmine” bez nawiązania do głównej roli. Woody Allen znany z umiłowania do wąskiej grupy aktorek, tym razem postawił na Australijkę, Cate Blachett. W zachwytach nad rolą rozbitej, pozbawionej majątku kobiety, nie ma ani odrobiny przesady. To właśnie ona rozdała karty, kreując świetną rolę odrealnionej, pociągającej z butelki elegantki neurotyczki.

Allen słynie z filmów gdzie główną rolę gra dialog i ta tendencja nie zmienia się w najnowszym filmie. Produkcja jednak znacząco różni się od poprzedników – lekkich, przyjemnych komedii, które nie koniecznie zostawiały duże pole do refleksji po seansie. Oglądając „Blue Jasmine” mamy do czynienia z sytuacją odwrotną - dramatem z domieszką typowego dla reżysera humoru,  ale też miejscem dla zastanowienia o rządzącym się materializmem świecie i wiarą w złudzenia.


Woody Allen tworząc swoje poprzednia komedie zawsze potrafił utrzymać się na jednakowym poziomie. Jeśli ktoś teraz będzie chciał powiedzieć, że „Woody Allen się kończy”, niech koniecznie obejrzy „Blue Jasmine”, który całkowicie przeczy jego spadkowej formie.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...