wtorek, 15 kwietnia 2014

Kiedy prościej znaczy lepiej | Breton - "War Room Stories"

Są momenty, że wszystko oznaczone tagiem indie rock wychodzi mi bokami. Jest tego za dużo. Nic nie przykuwa uwagi. Słuchanie kolejnego zespołu dwie gitary, bas, perkusja i modni chłopcy, staje się mało emocjonujące ze względu na wszechogarniającą takąsamość.

Nazwę zaczerpnęli od Francuza – Andre Bretona – pisarza, krytyka sztuki, a przede wszystkim – człowieka związanego z surrealizmem. Niechaj nie myli to i nie niesie ze sobą wzniosłych idei, bo Breton z surrealizmem ma nie wiele wspólnego. Umiejętność pisania miłych dla ucha piosenek to totalnie inna sprawa.


Zadebiutowali w ubiegłym roku, a całość ich twórczości spajał pomysł – Breton to kolektyw filmowców. Wizualna część miała stanowić element składowy ich twórczości – choć w ich przypadku tworzenie sztuki na tak wielu różnych polach, stało się bardziej przerostem formy nad treścią lub przegadanym działaniem marketingowym z którego niewiele wynikało.

Teraz wydali składający się z 10 utworów album War Room Stories będący fuzją elektroniki i indie rocka. Nie usłyszymy tu już hip – hopowych wpływów z Other People's Problems. Wygładzili swoje brzmienia, wplatając w utwory jeszcze więcej subtelnych smyczków i syntezatorów. To album na którym można znaleźć można dobre, imprezowe numery przenoszące rocka na taneczno – dyskotekowe grunty. Należy do nich otwierający album utwór – Envy, którego przebojowość bliska jest dokonaniom choćby grupy Foals - trzeba przyznać, że od tego porównania niestety ciężko jest się uwolnić słuchając choćby Brothers.

Choć otwierający album Envy mógłby zwiastować dalszą część gitarowych poczynań, to S4 – jest świetną, podbitą elektroniką i mocnym basem kompozycją. Podobne tendencje żywi też kolejny lekki, taneczny – Got Well Soon – z wyraźnym housowym zacięciem w tle. Breton przemycił również trochę elementów trip – hopu, które można usłyszeć w 302 Watchtowers. Na War Room Stories znajduje się dużo zdecydowanie spokojniejszych, melodyjnych popowych kompozycji z wpadającymi w ucho refrenami jak przykładowo Closed Category.

Breton wydali album o którym nie można mówić jako o koncept albumie - jest nadal niespójny jak debiut - mimo, że zdecydowanie bardziej melodyjny, nie usypiający, nie nudny... bardziej mainstremowy. Całość materiału jest energiczna, elektronika podbita jest lekkimi smyczkami nagranymi przez Macedonian Radio Symphonic Orchestra – bez których – większość kompozycji na War Room Stories wypadła by jeszcze bardziej nijak

Doszukiwanie się tu oryginalności jest bezsensowne - w przypadku nowego albumu chyba nie o to tu chodzi. Breton nagrał krążek który nadaje się do rozkręcania imprez i zabawy pod festiwalową sceną. I na takim poziomie ten album odbieram. Skończyli z nieudolnymi eksperymentami z debiutanckiego krążka. Postawili na prostotę. A co by się nie działo – popyt na prostą, lekką muzykę jest i będzie. Niech zabawa trwa. Przesłuchałam tę płytę więcej niż jeden raz. W moim wykonaniu to wyczyn. 
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...