czwartek, 8 sierpnia 2013

OFF Festival 2013 | Podsumowanie

Podsumowanie tegorocznego OFF Festivalu, nie będzie się opierało na opisywaniu po kolei każdego z koncertów. Nie będzie też rankingów tych najlepszych i najgorszych. Po prostu o tym, co w pamięci zapadło najbardziej...



Dzień 1.

Jeśli miałabym wymienić faworyta wśród zespołów które wystąpiły w pierwszy dzień to nie potrafię. Nie miał dla mnie dobrego, mocnego punktu. Sporo przyzwoitych koncertów wlatujących jednym uchem i wylatujących drugim.

Miłe Woods, które idealnie wpisało się w pogodę i klimat na scenie leśnej, grając folkowo – rockowe piosenki. Jedyne zaskoczenie to Guardian Alien, czyli totalnie odjechane, ciężkie, psychodeliczne granie dla wytrwałych na scenie eksperymentalnej.




Spore rozczarowanie to The Smashing Pumpkins. Słaby koncert jak na hedlinera i na zespół, jakby nie było – legendę. Jednak tekst o ‘prorokach z gniewnych lat obrastających w tłuszcz’ nadal aktualny. 

Na zakończenie, jak to zwykle na scenie leśnej bywa, czas na elektronikę. Przyjemny, lekki, housowy set chłopaków z Blondes.

Dzień 2.

Drugi dzień okazał się muzycznie zbawienny ze względu na koncerty Bohren & Der Club Of Gore oraz Godspeed You! Black Emperor. Pierwszy wymieniony, doom jazzowy zespół z Niemiec stworzył niesamowitą atmosferę. Spokój, przygaszone światła, półmrok… nic tylko siedzieć, zamknąć oczy i słuchać. A później, tak jak z dobrym filmem… dać sobie czas na przetrawienie.




Godspeed You! Black Emperor najbardziej oczekiwany przeze mnie koncert, który jednocześnie stał się najlepszym podczas trwania festiwalu. Post rockowa formacja z Kanady która stroni od wszelkich kontaktów z mediami, dała pełny niepokoju koncert. Muzycy, na scenie siedzieli jak… na próbie. Zero kontaktu z publicznością, zgaszone światła i tajemnicze wizualizacje dokumentów, budynków i ich rozbudowane kompozycje.




Na poprawienie humoru, po trochę przygnębiających koncertach, fajnie sprawdziła się Austra, często nazywana Florence  & The Machine muzyki elektronicznej, która na festiwal przyjechała ze świeżym albumem Olympia. 




Przy tym dniu mogę zrobić wyjątek i śmiało powiedzieć, że Bohren & Der Club Of GoreGodspeed You! Black Emperor to dla mnie zdecydowani faworyci tego festiwalu!

Dzień 3.

Po przyjeździe na ostatni dzień festiwalu, powiedziałam, że tak naprawdę nie wiem po co tu jestem. To co zobaczyłam wczoraj maksymalnie mnie usatysfakcjonowało i nie ma szans na przebicie tego czymkolwiek innym. I tak rzeczywiście było. Niemniej jednak, dobry set Johna Granta, który podczas koncertu sięgnął po materiały nie tylko z ostatniej płyty, ale też z Queen of Denmark.




Niesamowite wrażenie zrobiła grupa Goat, grająca etniczno, elektroniczno, psychodeliczną muzykę. Szwedzi porwali nie tylko szamańską muzyką, ale scenicznym wyglądem, specyficznymi strojami i szalonymi damskimi wokalami.




My Bloody Valentine, czyli twórcy kultowego Loveless. Ponoć priorytetem Artura Rojka było ściągnięcie ich na OFF Festival i w końcu się to udało. Miało być głośno – było. To by było właściwie na tyle. Wokalu mogło nie być wcale, bo i tak ledwo co było go słychać. I bardzo dobrze, bo zdaję sobie sprawę z tego, że na płytach MBV, zawsze pełnił on rolę drugoplanową, dopełniającą. W efekcie wyszedł natłok wszelkich możliwych dźwięków, którym blisko do muzycznego masochizmu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...