Krakowski Charlotte po pojawieniu
się w sieci prześmiewczych zdjęć z bułką tartą za 7 złotych stał się obiektem
wielu żartów i kpin. Nie zmienia to faktu, że jest to miejsce w którym się
bywa. Oto enklawa wszystkich hipsterów.
Z zewnątrz przyciąga smakowicie
wyglądającymi wypiekami, które widać przez szklaną witrynę. Pozornie
wyglądający na niewielki lokal, skupia wewnątrz całkiem sporą przestrzeń,
dzielącą się na trzy poziomy. Jasne pomieszczenie z wielkim wspólnym stołem, widokiem
na plac Szczepański, plus antresola. Niżej, schodząc po schodach, znajdziemy
się w piwniczym lokalu. Światło wpada tu jednak przez dachowe okna. Najprościej
mówiąc, znajdujemy się w piekarni – piece, połączenie przemysłowego wyglądu, ze
spiżarnianymi półkami na których stoją konfitury. Z założenia możemy oglądać
pracę piekarza i powstające na miejscu specjały.
W menu królują głównie dania
śniadaniowe, które możemy jeść bez względu na porę dnia, od rana do wieczora. Wybierać
możemy z różnego rodzaju zestawów śniadaniowych - koszyków pieczywa z
konfiturami, tac francuskich serów, granoli z jogurtem po omlet. W menu znajdziemy
kanapki na ciepło lub zimno. Wypijemy bardzo dobrą kawę latte z peerelowskim akcentem,
w kubku na którym brakuje tylko napisu „Społem”. Zjemy też przyzwoitego
croissanta. Miła obsługa działa sprawnie i z uśmiechem na ustach, więc trochę dziwią mnie opinie o rzekomo słabej organizacji.
Charlotte będący obiektem częstych żartów, okazał się w gruncie rzeczy jednym z ciekawszych miejsc w Krakowie. Zamiast wybrać się na kolejną kawę do sieciowej kawiarni pokroju Coffee Heaven lub Starbucks'a, może warto zawitać do innego, klimatycznego lokalu np. tego przy placu Szczepańskim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz